27 lutego 2004, 15:53
Niedawno, na którejś z imprez wspominaliśmy ze znajomymi czasy dzieciństwa, a przede wszystkim dobranocki, jakie wtedy mieliśmy możliwość oglądać. Możliwości nie były zbyt rozległe ale jednak, były bajki, na które czekało się z adrenalinką przez cały dzień, a wieczorami gromadziły przed telewizorami miliony dzieciaków. Do pierwszych filmików animowanych, jakie sobie przypominaliśmy należał "Żwirek i Muchomorek" - parka dziwnych gości, których podejrzewałam zawsze o nadmierne spożycie grzybów, powodujących ciekawe i rozmaite wizje. Jak przez mgłę pamiętam również bajkę o jakimś pająku, który żył pod wodą (chyba był to "Pająk Chwat" -bo kołacze mi się nawet po głowie hasło "Pająk chwat - wszystkich brat"). Był też "Zaczarowany ołówek", przez którą to bajkę jeden ze znajomych ma traumatyczne wspomnienia, gdyż z powodu fryzury, jaką będąc dzieckiem posiadał (zbieżnej z fryzurą chłopca z owej bajki), strasi uczniowie zadawali mu często pytanie - "Ej mały ! A gdzie masz swój ołówek?" - od tamtej pory odczuwa pewną niechęć do tych przedmiotów.
Był też filmik pt. "Przygody kota Filemona" - który działał na wielu z moich znajomych niczym środek usypiający (pewnie ku uciesze i radości rodziców). No oczywiście "Wróbelek Elemelek", Bolek i Lolek, Reksio, "Porwanie Baltazara Gąbki" (jak złowrogi tytuł wskazuje mówiła o kidnapingu) - do dziś pamiętam Szpiega z Krainy Deszczowców (myślę, że to Polska była jego ojczyzną), oraz Bartoliniego Bartłomieja herbu Zielona Pietruszka.
Z tzw. bajek kukiełkowych lubiłam dosyć "Misia Uszatka" i właśnie taką wersię Muminków (ale absolutnym sentymentem i uwielbiebniem darzę Muminki w wersji rysunkowej - chyba japońskiej produkcji), za to nie przepadałam za Pingwinkiem Pik Pokiem i Coralgolem ("...straszny cham, miał pól litra wypił sam...").
To chyba na tyle z produkcji rodzimych, a jeśli chodzi o te zagraniczne, to po sąsiedzku - "Krecik" (Achjo! - dawał radę) i po prostu the best - "Sąsiedzi" oraz taki sobie "Wilk i zając" (Nu pagadiii!) produkt rodem z ZSRR.
Powracając jednak do moich HITÓW DOBRANOCKOWYCH lat dziecinnych, pokuszę się o zrobienie małego rankingu:
absolutny nr 1 - Muminki w tej rysunkowej wersji (były trochę bezpłciowe, ale Bukę, Małą Mi i Hattifnaty - budzące we mnie pewien irracionalny lęk - wspominam do dziś)
2. Sąsiedzi ( i słynny gest "ajeto" - może ktoś pamięta...)
3. tradycyjnie "Smerfy" i "Gumisie"
4. z póżniejszych już nieco "Brygada RR"
Ach, łezka wzruszenia się w oku kręci...
A jakie były wasze ulubione dobranocki?