16 sierpnia 2004, 22:05
No dobra. To minęło już tyle czasu od ostatniej notki, że sensu nie ma wszystkiego tu streszczać, no nie ma, mimo że się działo. No i w sumie, po części jakiejś, kawałku z całości, to z przyczyny natłoku wydarzeń pisać jakoś tak okazji i czasu nie było... Chociaż nie. Zauważyłam u siebie ostatnio taki dziwny objaw (coś jak w jednej z książek Kinga) - kiedy tylko zasiadam przed klawiaturą ogarnia mnie niemoc (na szczęście nie tracę JESZCZE przytomności jak ów bohater - pisarz), a myśli me zasnuwa czarna mgła. Komórki mózgowe nie współpracują, synapsy się blokują, a co gorsza zakrada się podstępnie kwestia sensu (nie tylko stricte) pisania w ogóle. To takie niepokojące dekadenckie zwątpienie, połaczone z dozą zniechęcenia, marazmu, wiary we własne umiejętności, a poza tym, to czyż nie marna jest nasza ludzka egzystencja, wobec ogromu wszechświata...?
A tak z innej mańki, to chciałam zakomunikować, że właśnie wróciłam z rozmowy w sprawie pracy i dlatego piszę tu cokolwiek - jestem jeszcze podekscytowana i naładowana energią i muszę dać gdzieś upust uczuciom targającym mym wnętrzem, nie wyrządzając zbyt dużych szkód w najbliższym otoczeniu. Wyniku jej jeszcze nie znam, podobno odpowiedz odmowną (oby nie, bo mi zaczęło zależeć) dostanę szybko, a na pozytywną (czyli - czy zakwalifikowałam się do następnęgo etapu - normalnie jak w Idolu) przyjdzie mi jeszcze poczekać w niepewności. Dobrze, że nie obgryzam paznokci, bo właśnie zabierałabym się za opuszki.
Ta praca da mi nowe perpektywy, doświadczenia, mnóstwo wrażeń poszerzy me horyzonty, a właściwie to może odmienić całe moje życie... Zresztą jaka nie może..? W każdym razie jest to coś, o czym myślłam już od jakiegoś czasu... Ale charakteru owego zajęcia nie wyjawię, bo nie chcę zapeszyć, a poza tym, to potrzymam Was troszkę w niepewności (A co! -sama się nie będę męczyć). A jak ktoś chce się zabawić w detektywa to mogę, w ramach podpowiedzi napisać, że w ogłoszeniu z gazety (którego nota bene nie czytałam, ale poznałam jego ogólny zarys, od jednej z konkurentek) między innymi pracodawcy oświadczyli, że poszukują "KOBIET-IDEAŁÓW" - ha ha... znam owych panów (oby przyszłych pracodawców) z widzenia, mijania i przelotnych konwersacji, zagadnięć uprzejmościowo-przebiegowo-przejściowych (takich tam, umilających czas w oczekiwaniu na coś, kogoś...). To, że mają specyficzne poczucie humoru, są ekstrawaganccy i mają nieco nawalone w dekielki (jak większość artystów) wiedziałam już wcześniej. Ale to sformułowanie nieco mnie mimo wszystko zdziwiło i zbiło z pantałyku. Niech was moje zmyślne bestie - nie zwiedzie pora owej rozmowy, która mogłaby sugerować, że chodzi o najstarszy zawód świata - nie zamierzam zostać Panią Negocjowalnego Afektu, czy dosadniej - jak to ujęła Myje_Gary - Panią Gościnną W Kroku - taka odpowiedź byłaby i tak zbyt prosta...