12 kwietnia 2004, 01:19
Opadły kwiat
Wrócił na gałąź?
To był motyl.
Moritake (1472-1549)
Dlaczego ludzie tak łatwo ulegają manipulacji? Nie zastanawiają się nad tym, czy to, co robi Kowalski, bądź Goździkowa ma sens, wolą zrobić to samo co inni, tak na wszelki wypadek. Nie przepuszczają tego przez żadnen filtr, nie patrzą na sprawy obiektywnie. Byle za dużo nie myśleć, nie zastanawiać się nie rozpatrywać problemu z różnych perspektyw - to przecież takie męczące. A poza tym mozna popełnić błąd, podjąć złą decyzję i na kogo wtedy zwalimy odpowiedzialność? Kto będzie winny, bo przecież to nie oni... to los, wredne złośliwe gnomy, pan Zdzich spod trójki, okoliczności się sprzysięgły, Bóg pokarał, diabeł skusił, no fatum nad nimi biednymi ciąży. A w przypadku błędnej decyzji zbiorowej, przynajmniej nie czują się osamotnieni, można przecież razem, z równie załamanym sąsiadem poutyskiwać na rząd, bessę, skutki złej inwestycji i zarazę atakującą pomidory.
Nie jest wtedy tak źle, nie tylko my wyszliśmy na zupełnych głupków, potwiedza się zasada, że w kupie (jak widać i kompostu) raźniej.
Obserwując nasz ludzki gatunek, zastanawiam się, czy oby czasem wszyscy nie ulegamy jakiejś zbiorowej hipnozie. Nie wiem, może przy użyciu tak popularnych środków przekazu, jak telewizja [dzieci po obejrzeniu pokemonowej dobranocki dostawały padaczki, czyli można działać w ten sposób na ludzką podświadomość, a co za tym idzie poprzez nią również na świadomość. Przeprowadzano nawet takie badania, na wybranej grupce ludzi, że w zwykły program telewizyjny, powiedzmy zapowiedź filmu, wkładano zdjęcia, plansze z reklamą jakichś produktów. No i co się okazało (?), że jakieś 90% badanych sięgało właśnie, po owe reklamowane podstępnie produkty.] No i co tu teraz począć - czy nie oglądać dobranocek, a może telewizji w ogóle, bo któż wie w jakim programie umieszczono "dodatkowe informacje"? A co jeśli one są przekazywane przez jakieś fale (radiowe- elektromagnetyczne?). I co(?) czy w takim wypadku powinniśmyu nosić na głowach piramidki z folii aluminiowej, by bronić im dostępu do naszych mózgów...?
A w ogóle to czytałam taką książkę, Koontza, i tam był taki lekarz - psychiatra, no i on swoich pacjentów poił kawą z mieszanką leków psychotropowych, które przygotowywały ich umysły do przyjęcia jego "sugestii". Furtką do ich podświadomości i zapadką całego mechanizmu był wiersz haiku - każda ofiara szaleńca, miała swój własny. Potem wykorzystywał ich do swych zwyrodnialczych planów - seksualnie, finansowo, bądź też kazał im mordowac wybrane osoby, często tylko i wyłącznie dla zaspokojenia chorych fantazji i rządz. Nie pochwalam tego oczywiście absolutnie, facet był kompletnym i popapranym szaleńcem. Ale gdyby tak... :
- Ależ panie policjancie, wydawało sie panu, że jadę za szybko.
- A no chyba tak... ee.. faktycznie, przepraszamy za pomyłkę i niedogodności, szerokiej drogi.
albo...
- Ja się świetnie nadaję na to stanowisko dyrektora firmy, zgadzam sie na 30 tyś wynagrodzenia, tak na początek.
- Ależ tak, naturalnie jest pani idealną kandydatką...
Muahahahha hahahaa !!!!!!! (diaboliczny śmiech), ależ jestem niepoprawna (zwróćcie uwagę na ilość wykrzykników... jak wiadomo, nie najlepiej świadczy to o stanie umysłu piszącego :> )
Nie wiem, czy to przez to słońce. Takie jakieś myśli naszły mnie, po rozmowach przy swiątecznym stole - o cukrze i nie tylko (sytuacja jeszcze się nie ustabilizowała, co więcej przybiera na sile, nadal z hipermarketów wyjeżdżają wózki, wypełnione po brzegi białym kryształem).
No cóż, znajdujemy się pod wpływem popędowego konsumpcjonizmu i nic nie wskazuje na to, byśmy w najblizszym czasie mięli się wyrwać spod tego jarzma.
No, to by było na tyle. I Wesołych Świąt życzę wszystkim odwiedzającym, no nawet tym po tajniacku.
Acha... i proszę mi nie życzyć mokrego dyngusa, bo jutro (a właściwie to dziś) muszę się wyekspediować na zewnątrz. Nie chciałabym zostać zaatakowana przez roszalałą hordę skretyniałych młodzieńców, zaopatrzonych w wiadra H2O.
P.S. A teraz: idźcie i nie grzeszcie więcej!
Muhahahaha.... (już wiecie, po co było to haiku... i nie, nie poczułam poetyckiej weny twórczej)