Archiwum 14 lipca 2004


Postatem obscuri lateris nescitis. - "You...
Autor: magrat
14 lipca 2004, 00:19

          Pogoda zdecydowanie nie nastraja optymistycznie do życia,  czego dowodem może być atmosfera w naszej małej blogowej enklawie. Powiedziałabym nawet, że nastawia zdecydowanie wrogo, a już na pewno powoduje trwałe urazy psychiczne. Co prawda mogłam się spodziewać takiego obrotu sprawy, kiedy po przeczytaniu w Fakcie, który przypadkiem dostał się w me kończyny górne (tu wyraźnie zaznaczam, że nie kupuję, nie prenumeruję bo gazetka plasuje się u mnie na poziomie Super Ekspresu - czyli pięć metrów poniżej dna, w gęstym mule), że ma to być najzimniejsze lato hipersuper stulecia w Polsce. Mimo to czuję się zdradzona i oszukana, my - mesjasz narodów - i tak mocno poszkodowany i sfrustrowany przez niedogrzanie słoneczne oraz potoki kwaśnych deszczów, zostaliśmy narażeni na jeszcze większe zwątpienie, przybicie i rozstrojenie  nerwowe. Bo jak można być beztroskim, miłym, życzliwym i z uśmiechem odpowiadać na dzień dobry sąsiadce z debilnym rozszczekanym ratlerkiem, kiedy się żyje w świecie przypominającym scenografię z "Blade Runnera". Nie zdziwię się wcale, gdy w zimie, z powodu niedoładowania akumulatorów w miesiącach wakacyjnych, pojawi się mnóstwo psychopatycznych furiatów, ze skłonnościami sadystyczno-samobójczymi. To będzie nawet naturalna konsekwencja i kolej rzeczy. Pierwsze skutki zlodowacenia odczuwają już producenci lodów, zimnych napojów - w tym oczywiście piwa, olejków do opalania i dmuchanych zabawek. W sumie, ja też nie mam ochoty na piwo w rynkowym ogródku, gdy pizga jak w kieleckiem, a słupek rtęci ledwo zachacza o 14 kreseczkę.
       Nawet mój ojciec stwierdził dziś nadąsany, że nie - on dziś piwa w Carefourze nie weźmie i zacznie je pić dopiero wtedy, gdy u nas będzie tak, jak na Syberii - czyli 34 stopnie C. (Tak, tak! Taką temperaturę zanotowali tam dziś meteorolodzy - świat się kończy...)
       Jedynym wyjściem, z nienaruszonym zdrowiem psychicznym, z tej całej sytuacji byłoby chyba zakupienie jakiegoś skrawka ziemi, gdzieś na południu Europy (pozostałabym przy kontynencie, bo ten krąg kulturowy zdecydowanie najbardziej mi odpowiada). Podobno na wybrzeżu Chorwacji jest ponad tysiąc wysp do kupienia - od pięciu do 40 ojro za metr. To taniej, niż działka pod Warszawą... Od dziś zacznę zbierać fundusze - mam już hm.. razem z oddanymi przez brata pieieniędzmi i odliczonymi na kupno biletów MPK ( a propos - to skandal w biały dzień - w moim mieście podniesiono ceny biletów miesięcznych i dekadówek o 50%!!! - Zdrowo ich pogięło...)  to będzie... jakieś 18.95 PLN... Ktoś się dołoży? :>
      
        P.S. A w natępnej notce, to już nie będzie litości i ponownie zanudzę Was moi mili kolejnymi, skomasowanymi wiadomościami z cyklu "Co u mnie"...