"I'v still got sand in my shoes..." *
02 października 2004, 21:55
Zmusiłam w końcu me zwiotczałe i rozleniwione rozkosznym odpoczynkiem zwoje mózgowe do wygenerowania jakiejkolwiek informacji, na temat moich funkcji życiowych. Są w normie. No.. a przynajamniej starają się jak tylko mogą, w tych jakże niesprzyjających dla całego mego jestestwa warunkach meteorologiczno-polityczno-prozaiczno-sejsmicznych(sic!). W każdym razie szok temperaturowy na jaki byłam narażona z powodu przedzierżgnięcia się z kostiumu bikini wprost w płaszcz jesienny, nie odcisnął zbyt dużego piętna na mojej psychice. W zupełnym przeciwieństwie do traumatycznych przeżyć jakie wiązały się z postrachem turnusów, pewnymi zatrtważającymi istotami zamieszkującymi Płw. Chalkidicki. A teraz uwaga: uprasza się ludzi o słabych nerwach i delikatnych żołądkach o pominięcie poniższego opisu tych stworzeń (dla własnego dobra). Monstra te mierzące przeciętnie ok. 10cm (kształtem przypominające nieco nasze rodzime dżdżownice) czarne, z tysiącem małych ruchliwych odnóży uaktywniały się po zmroku, przedostawały się przez szpary w drzwiach i z upodobaniem wspinały po ścianach apartamentów, a blady księżyc odbijał się upiornym blaskiem w ich błyszczących, segmentowanych chitynowych pancerzach...
Na szczęście nasz apartament za teren wypadowy posłużył jedynie trzem takim kreaturom, z czego dwóm udało się zachować swój marny żywot (zostały z niego wymiecione), tylko dlatego, że odgłos ich rozgniatanych odwłoków jeżył mi włosy na karku i powodował niebezpieczne fikołki żołądka. Jakby mało było wrażeń estetycznych, jakie dostarczał wygląd glizdawców, w styczności ze skórą potencjalnej ofiary ludzkiej powodowały dziwne (aczkolwiek podobno bezbolesne) zsinienie w promieniu 4cm od epicentrum tego kontaktu (przekonał sie o tym jeden ze znajomych, który lekkomyślnie zakłócił spokój jednego z (NICH), dzikiego lokatora własnego adidasa)
A tak poza tym to faaajniee było...
Więcej niesamowitych i fascynujących informacji w nastepnej notce, zatytułowanej być może "Thriller kanalizacyjny".
P.S. Muszę zmarwić panów, gdyż z uwagi na to, że Grecy mikrej postury ludźmi są, był problem z rozmiarami XL... Ale ten... mam kilka muszelek...
_______________
*Mam nadzieję, że nie zaplątał się tam jakiś dodatkowy souvenir...
(nie to, żebym była interesowna...)
Dodaj komentarz