Memento mori/Exegi monumentum


Autor: magrat
29 marca 2004, 16:34


       Zaobserwowałam ostatnio ciekawe zjawisko, zachodzące w naszym społeczeństwie, a dotyczące pamięci i kwestii z nią związanych.
       Z jednej strony staramy się pamiętać o dacie bitwy pod Chocimiem, imieninach , rocznicach, o pozostawionym tuż pod drzwiami taborecie, i o tym jak sie nazywa ten koleś, który się przed chwilą przedstawiał, a stojący obok tego jakmutam, coś na r... (?). Ileż razy staraliśmy sobie przypomnieć - gdzie jestem, jak wyszedłem (am) z imprezy, gdzie moje buty, kim jest ten owłosiony facet i dlaczego ściskam w dłoni policyjną czapkę? 
       Wszystko to chcemy pamiętać, mieć dobrą pamięć, zbierać i skrzętnie przechowywać wiedzę i wspomnienia. Kontrolujemy poziom cholesterolu, reklamy zachwalają wyciągi z miłożębu, cudowne margaryny, i inne specyfiki mające na celu zahamowanie postępujęcej sklerozy.
       Z drugiej znów strony chcemy zapomnieć. O traumatycznych przeżyciach, o tańcu na stole przy akompaniamencie popularnej przyśpiewki ludowej o dzieweczkach i terenach leśnych oraz (a czasem zwłaszcza) o niektórych osobach. 
        No i tutaj wkracza słynna i popularna ostatnio piosenka "Ile dałbym by zapomnieć cię..." i cholera (!) kiedy tylko ją słyszę, przypomina mi się to, że właśnie mam zapomnieć. Eh... żeby można było zupełnie panować nad swym umysłem: to chcemy pamiętać, tego niekoniecznie (uważając jednak, by nie skończyć z całym ciałem w tatuażach, jak bohater "Mementa") i zziuuut (ziuum, trzask - no albo nawet bez akompaniamentu) ZAPOMINAMY. Ileż nerwów można by było sobie zaoszczędzić, ile stresu i nieprzespanych nocy...
      

       Niestety, nie ma tak dobrze. Alkohol pomaga na krótką metę, bądź wcale, bo w nieprzebranym gąszczu własnego umysłu zapominamy, który to już drink (piwo) pijemy, ale ta jedna uporczywa, niechciana myśl bezustannie, wysuwa się na pierwszy plan, szczerząc zęby w ironicznym uśmiechu (i nawet jakby z satysfakcią). Jest jeszcze inne remedium, które podobno pozwala zapomnieć (a o którym właśnie mi się przypomniało gdy czytałam po raz drugi "Muzykę duszy") jest zaciągnięcie się do legii cudzoziemskiej. Sposób ten próbowała zastosować pewna antropomorficzna personifikacja (i mój absolutny idol w jednym, czyli Śmierć), by zapomnieć o pewnych wydarzeniach z przeszłości.
  
     Fort - gdzieś po środku klachtańskiej pustyni...

"- Kapral: - Jak się nazywasz, żołnierzu?
 - Śmierć:   EEE...
 - Właściwie nie musisz mówić. Na tym to właśnie polega w tym... no...
   KLACHTAŃSKIEJ LEGII CUDZOZIEMSKIEJ?
 - Właśnie. Ludzie zaciągają się, żeby ten... no, z umysłem, wiesz,    kiedy nie możesz... te rzeczy, które się wydarzyły...
   ZAPOMNIEĆ?
 - Otóż to. Jestem... - Szukał w pamięci. - Zaczekaj chwilę, dobrze?
 Spojrzał na swój rękaw.
 - Kapral...
 Zawachał się, wyraźnie zaniepokojony. Nagle wpadł na jakiś pomysł,    pociągnął za kołnierz kurtki i wykręcił głowę, by popatrzeć z ukosa na  odsłoniętą w ten sposób naszywkę.
 - Kapral... Średni? Jak to brzmi?
   RACZEJ NIE.
 - Kapral Prać Tylko Ręcznie?
   CHYBA TEŻ NIE.
 - Kapral... Bawełna?
   ITNIEJE TAKA MOŻLIWOŚĆ.
 - Dobrze. No cóż, witamy w... tej...
   KLACHTAŃSKIEJ LEGII CUDZOZIEMSKIEJ..."

     A może jednak, to nie jest taki głupi pomysł, z tą legią...? :>    

moje_antidotum
01 kwietnia 2004
Niestety zapomnienie nie przychodzi na zawolanie. A Legię odpuść sobie :)
30 marca 2004
-> sang-froid - heh.. no obawiam się, że po tym porażeniu mogłabym stracić coś więcej, niż tylko pamięć (a na grzebanie widelcem mam chyba zbyt niski próg bólu). -> solei - no nie wiem, czy mnie przyjmą, (bo do Komanda Foki, jak już wiadomo się nie nadaję), ale będę próbować. -> kontestator - wiedziałam, że ktoś się w końcu pozna na mym stylu ;). A tak poważnie, to chciałam powiedzieć - oficjalnie - wszystkim tu zgromadzonym, że odwiedzam właśnie Was dlatego, że wszyscy świetnie piszecie. To czysta przyjemość, rozrywka, a niektóre notki mają nawet charakter dydaktyczny - czyli, że same korzyści odnoszę w ten sposób.
Myje-Gary
30 marca 2004
Niektórym do szczęścia starczy zapamiętanie ostatniej daty menstruacji.=P
30 marca 2004
To jedenosiemel to jakaś plaga ! Nie dość, że na moim osiedlu prawie sam hh, to jeszcze teraz wychodzi taki syf ! moja dusza rockmana czuje się zaszczuta. Tak w ogóle to masz świetny styl.
29 marca 2004
Co do wspomnieć to jestem w kropce, bo chcę pamiętać ale chciałabym i zapomnieć o pięknych chwilach, które zakończyły się, delikatnie ujmując, niemiło. Żeby tak łatwo było cieszyć się, że coś się przytrafiło, a nie płakać, że to się skończyło...
29 marca 2004
Nieee... lepiej pamiętać ;) Mimo wszystko.
A co do kawałka "Jak zapomnieć Cię" to mam go serdecznie dosyć!
29 marca 2004
Dziewczęta! Jeśli naprawdę desperacko chcecie zapomnieć to proponuję porażenie prądem. Musicie tylko wyliczyć sobie napięcie, które będzie na tyle niskie, żeby nie pozbawić Was życia (weźcie przede wszystkim pod uwagę masę ciała, dokładny puls i tętno) i na tyle wysokie, aby wstrząs wywołał cząstkową amnezję. Z domowych sposobów warto też wymienić chirurgiczne uszkodzenie siateczki mózgowej za pomocą widelca.
solei
29 marca 2004
no to dawaj. jeśli się Tobie uda to i ja spróbuję! :D

Dodaj komentarz